Podróżowaliśmy dużo.
Na każdy weekend mieliśmy jakieś plany.
Bywało, że wpadaliśmy na pomysł i jechaliśmy jeszcze tego samego dnia.
Teraz wygląda to trochę inaczej, bo dużo pracy, bo mały Jaś...
Wierzę jednak, że wszytko wróci do normy.
W końcu mały Jaś już nie jest taki mały.
Wiem, że on kiedyś też pokocha góry, morza, lasy, miasta, wsie, podróże w nieznane...
Jeszcze będzie z nami i z plecakiem zdobywał świat.
Bo czym skorupka za młodu nasiąknie...
Być może z wujkiem będzie przemierzał kilometry motocyklem?
Najgorsze jest dla nas 'zasiedzenie' i szczerze, tylko z tym jest nam nie po drodze :)
Ostatni wyjazd nie był planowany.
Londyn nie był celem, ale zawsze chcieliśmy go zobaczyć- więc udało się przy okazji.
Trafiła nam się wyjątkowo nieangielska pogoda. Słońce.
I jak zawsze było fantastycznie.
Jak zawsze - z moim mężem :)
pozdrawiam,
sajdi