maj przechodzą, lipiec, grudzień...
Zagubieni wśród ulic bram;
przemarznięte grzeją dłonie,
dokądś pędzą, za czymś gonią
i budują wciąż domki z kart.
A tam w mech odziany kamień,
tam zaduma, wiatru granie,
tam powietrze ma inny smak
Porzuć kroków rytm na bruku
spróbuj znajdziesz jeśli szukać...
Zechcesz, nowy świat, własny świat! "
Żyjemy sobie własnym rytmem. Powoli. Mały Jaś nie wie, co znaczy spieszyć się. Nie wie, co to znaczy być gdzieś na konkretną godzinę. To jest fajne.
Tutaj nie ma zimy, jakby ciągła jesień albo długa wiosna. Wcale mi to nie przeszkadza. Pamiętam jak zawsze strasznie czekałam na wiosnę, przytłoczona szaro-burą zimą, która wydawała się wcale nie kończyć.
Tu dzień jest trochę dłuższy. To jest fajne.
Nigdy nie będę żałować decyzji, że jestem tu gdzie jestem, że spędziłam w domu 3 lata z moim dzieckiem, nie robiąc kariery, nie spiesząc się. Bo to już nie wróci, a on będzie tylko starszy. To jest fajne.
Mały Jaś idzie niedługo do przedszkola, później do szkoły, już nie będziemy tyle czasu spędzać razem. Więc póki co cieszymy się leniwymi porankami, niepośpieszną kawą, błogim śniadaniem, długimi spacerami, wymyślaniem co na obiad, bo mamy czas, żeby do sklepu iść i kupić co potrzeba. Bo biegiem to tylko przed deszczem. Mamy czas na 'tulić' i 'noski noski'. I to jest fajne.
***
Uszyłam trochę, ostatnio nowe poszewki, bo czerwone pożegnane wraz ze świętami, do kompletu podkładki na stół.
A i moja nowa miłość - filc i planów trochę.
Kilka tulipanów i jakże wiosennie. A w dodatku za oknem 10 stopni i piękne słońce - prawie codziennie.
Bo już przywykłam do tego, że to Anglia i prawie codziennie też pada :)
Z TEGO przepisu szybkie, lekkie placuszki jogurtowe, puszyste i samorosnące - moja wersja z jabłkami.
pozdrawiam,
sajdi